Przechadzałem się po ulicach Londynu. Cóż miałem robić w taki deszczowy dzień? Zobaczyłem w oddali stację kolejową.
-"Może wpadnę do Louis'a?"- pomyślałem. Pierwszy krok w tamtą stronę zadecydował o kilku następnych posunięciach łap w przód. Byłem już na stacji. Lousi jak zwykle leżał pod poddaszem nieprzytomnie wpatrując się w tory kolejowe. Mimo, ze ich nie widział to wiedział, że to one. Znał na pamięć plan podróży chociaż nigdy w życiu go nie widział. Nikt nie wie jak on to robi...
Podszedłem kilka kroków, ale zatrzymałem się. Stanąłem siedem metrów od niego. Nadstawił uszu, a jego nos zaczął węszyć. Próbowałem się wycofać.
-Harry?- spytał. Nie odezwałem się i próbowałem po cichu odejść od leżącego kilka metrów dalej psa.
-Harry, czuję twój zapach. Nie próbuj uciekać.- powiedział. Nawet nie obrócił głowy w moim kierunku. Po protu mówił do mnie poważnym tonem i jak zwykle wpatrywał się w jedno puste miejsce.
-Egh... Lou, zadziwiasz mnie. Zwyczajnie mnie zadziwiasz.- zaśmiałem się i podszedłem do niego. Pies uśmiechnął się przyjaźnie. Ponownie nadstawił uszu.
-Ktoś się zbliża.- oznajmił. -Jest daleko, ale się zbliża.- dodał. Nie przejąłem się tym zbytnio. Położyłem się obok Loui'ego. Oparłem głowę na jego barku i wtuliłem się w niego.
-Wiesz jak bardzo cię kocham...- wyszeptałem.
-Wiem, tak jak brata. Ja ciebie też.- uśmiechnął się. Może niekoniecznie o to mi chodziło, ale... nie ważne. Lou znów nadstawił uszu. Teraz i ja usłyszałem kroki, a już po chwili głośne szczekanie...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz