-Sally jedziemy do Londynu!- krzyknął radośnie. Podniosłam się i zaszczekałam ,,Tak! Świetnie!" choć wiem, że Jack nic nie zrozumiał. Następnego ranka pakował do auta bagaże. Ubrałam szalik, skarpetki, nauszniki i sweterek, żeby mi nie było zimno. Położyłam się w legowisku na tylnym siedzeniu. Pan przykrył mnie kocykiem. Całą drogę spałam. Gdy dojechaliśmy do Londynu była noc. W mieście było ciepło. Usiadłam i otworzyłam okno. Wystawiłam przez nie głowę, tak jak psy na filmach. Miasto w nocy było piękne. Dojechaliśmy na miejsce. Ale tam było dużo światełek! Nie mogłam się oprzeć oglądaniu ich. Nagle zgubiłam Jack'a.
-Jack?! Jack?!- wołałam, ale nigdzie go nie było. Nagle podbiegł do mnie jakiś pies. Nie wyglądał przyjemnie.
-Co się tak drzesz?- spytał groźnie.
-Ja się zgubiłam...- wyjąkałam.- Nie widziałeś może mojego pana?
-Nie, ale ty naruszyłaś mój teren.- warknął.- Wiesz co się dzieje z takimi co popełnia ten błąd?!
-Nie, ale czuję, ze się zaraz dowiem.- rzekłam obojętnie.
-Sz.. Ty!- skoczył na mnie. Gwałtownie położyłam się na ziemię unikając ciosu. Za to ten pies oberwał w nos. Zaczęłam uciekać. On biegł za mną. Zagonił mnie w ślepa uliczkę. Tym razem atakował łapy. Ale jeszcze nikomu nigdy nie udało się mnie skrzywdzić. Skoczył, a ja podskoczyłam do góry. Spadając na ziemię naskoczyłam mu na głowę. I odbiłam się do wysokości kilku pudeł. Wdrapałam się na nie i zgrabnie przeskoczyłam mur. Po drugiej stronie była ulica przejeżdżająca obok Big Bena. Szłam nią spokojnie gdy nagle spotkałam psa:

<Psie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz