-O, ho, ho! Pojechałaś mu po rajtach!- zaśmiał się pies. Sierść na moim grzbiecie opadła niesłyszalnie, a uszy powędrowała do tyłu. Spuściłem głowę i nic nie mówiąc odszedłem. Nie chciałem mieć już nic wspólnego z tym wydarzeniem.
-No i gdzie idziesz debilu?!- krzyknęła Cristine. Nie oglądałem się. Nie próbowałem zawrócić. Szedłem przed siebie nie patrząc nawet na wybrankę mojego serca. Opuściełm ją. Zostawiłem z tym śmierdzielem Uno, ale w sumie to nie leży mi to na sercu... w sumie to się nawet cieszę, że to zrobiłem.
<Cristine? Jesteś z siebie dumna? Teraz smutam ;c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz